Do wszystkich chłopców, których kochałam- Jenny Han



Krótkie nawiązanie do fabuły: Lara Jean Song przechowuje swoje listy miłosne w pudełku na kapelusze, które dostała od mamy. Nie są to jednak wyznania miłosne jej adoratorów, ale listy, które sama napisała do obiektów swoich uczuć – jeden list do każdego chłopca, w którym była kiedyś zakochana. W sumie pięć. Pewnego dnia okazuje się jednak, że jakimś cudownym sposobem zostały wysłane.

Liczba stron: 272
Grubość grzbietu: 3,3 cm

To nie będzie długi wpis. To nie będzie recenzja. To będą moje przemyślenia.
Tego postu miało nie być. Miałam nie pisać o tej książce. Jeszcze dwie minuty temu, leżąc, zastanawiałam się jaki post powinien pojawić się w następnej kolejności. Następnie spojrzałam na książki, które ostatnio przeczytałam. Przez długi czas wpatrywałam się w „Do wszystkich chłopców, których kochałam”. Zadałam sobie pytanie: „Dlaczego nie miałabym podzielić się z Wami moją opinią na jej temat”? Najpierw stwierdziłam, że nie wiem co miałabym Wam przekazać o tej pozycji ale po namyśle stwierdziłam, że ta książka tak bardzo ujęła mnie swoją treścią, że grzechem byłoby o niej nie wspomnieć.

„Czy kiedy mnie całowałeś, wiedziałeś, że się w tobie zakocham? Czasami myślę, że wiedziałeś.”

Zacznę od początku. Nie spodziewałam się wiele. Znając fabułę (bardzo powierzchownie ale jednak) wiedziałam czego mniej więcej mogę oczekiwać. Nie powiem, że książka okazała się być arcydziełem. Nie jest szczególnie wybitna, wymagająca. Ale w tym tkwi cały jej urok.
Bohaterowie wykreowani przez autorkę są różnorodni. Bardzo polubiłam główną bohaterkę. Momentami przypominała mi mnie, jeszcze nie spotkałam się z książką, w której bohaterka miałaby podobne przemyślenia do moich. Za to ogromny plus. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to nie jest książka, w której mamy mnóstwo głębokich przemyśleń ale po prostu utożsamiłam się z bohaterką (i nie, nie chodzi tu o wątek romantyczny ;)).
Fabuła nie jest skomplikowana, może nieco przewidywalna, przez co na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Podczas gdy jedni stwierdzą, że to świetna historia, drudzy powiedzą, że jest po prostu nudna. Napisana jest lekkim piórem, czyta się ją w ekspresowym tempie. Odbiorca z zapartym tchem śledzi losy Lary, wyczekując dalszego rozwoju wydarzeń.

„To bardzo dziwne uczucie, kiedy przez długi czas niesamowicie się czegoś albo kogoś pragnie, a potem, w jednej chwili to pragnienie znika.”

Gdy wracam myślami do tej pozycji od razu robi mi się cieplej na sercu, a słowo, które ciśnie mi się na usta gdy tylko o niej pomyślę to: słodka. Tak, ta książka jest słodka. Jest wszystkim tym, czego wymagam od tych mniej ambitnych książek. Książek, które czytam, po całym dniu spędzonym w szkole. Tego właśnie mi było trzeba. Czegoś lekkiego, czegoś po co sięgnę bez obaw o to, że treść może okazać się „za ciężka”.
Dopiero wdrążam się w nowy rok szkolny dlatego rozpoczęcie nauki z tak delikatną lekturą było idealnym wyborem.
Moja ocena: 
★★★★★★★★★☆


Jeżeli Wy również szukacie jakiejś lekkiej książki, która pomoże Wam oderwać się od nauki, polecam bardzo gorąco!

Udostępnij ten post

3 komentarze :

  1. Mam już inną lekką książkę na oku jak na razie, ale zapamiętam ten tytuł i jak najdzie mnie znowu ochota na takie klimaty, to chętnie po nią sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba czas sięgnąć po tą książkę. Może odbiorę ją jak ty.
    Pozdrawiam
    Biblioteka Tajemnic

    OdpowiedzUsuń
  3. Sięgnęłabym po tą książkę, ale nie wydanie przez wydawnictwo kontynuacji wystarczająco mnie zniechęca.

    Nominowałam Cię do LBA - http://krainamola.blogspot.com/2016/10/lba-4-i-5.html

    OdpowiedzUsuń

need-read.blogspot.com © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka